Rzecz miała miejsce w dniach 28.04-05.05.2018, podczas regat żeglarskich Kornati Cup w Chorwacji, gdzie miałem kolejną okazję uwijać się za kołem sterowym, pokrzykując „z lekka” na załogę. Jak to na regatach – emocje, jazda na krawędzi i „bang” – zaliczyliśmy kolizję – jego kotwica uderza w naszą burtę w okolicach rufy. Obie Bavarie 45 Cruiser sprawne, wielkiej tragedii nie widać, bo i prędkości były akurat mizerne pod brzegiem. Świadomie, bo zasadniczo nie o tym ta relacja jest, pomijam tu kwestie winy i całej adrenaliny oraz pozostałe związane z tym szczegóły.

Pierwszy nocleg po zajściu miał miejsca w marinie Ziut na wyspie Ziut, ale kolejny już w Biogradzie. Mimo naszego pozornego, jak się później okazało, porozumienia się z rywalem regatowym, obustronnego braku zgłoszenia protestu do Komisji Regatowej i uspokojeń ze strony naszego wspólnego armatora, że sprawę rozwiążemy wewnętrznie w oparciu o ubezpieczone kaucje, nasz oponent-skipper uparł się, że jest zobowiązany niezwłocznie zgłosić tę kolizję do najbliższego Kapitanatu. Nie namówił mnie na to zgłoszenie, ale sam w Biogradzie udał się tam z samego rana, a było blisko – 5 minut pieszo z mariny, gdzie akurat cumowaliśmy. Nie minęło pół godziny i odbieram telefon od załogi (akurat byłem poza jachtem), że pilnie szuka mnie organizator regat celem natychmiastowego stawienia się w Kapitanacie w Biogradzie. No to „grab” za dokumenty jachtu oraz swoje i wraz z kolegą Piotrem (dla „obstawy”), udaję się więc tam w te pędy. W Kapitanacie sekretariat i dalej za przeszklonymi drzwiami w pełni umundurowany Pan Kapitan w wieku około 60 lat, wypełniający z moim rywalem-żeglarzem jakieś papiery. Zakończyli, skipper od kotwicy wychodzi, wchodzimy więc my. Jestem proszony o okazanie dokumentów jachtu i swoich jako skippera. Oba zostają od tego momentu do dyspozycji Pana Kapitana. W zamian otrzymuję formularze w języku chorwackim z tłumaczeniem na angielski plus informację prawną. Z surowych ust Pana Kapitana dowiadujemy się, że właśnie wpłynęło do Kapitanatu zawiadomienie o kolizji na morzu, w której zostałem wskazany jako sprawca i źle się stało, że obydwaj wraz z moim „przedmówcą” nie stawiliśmy się tutaj jednocześnie. Podejmuję więc dyskusję, że wprawdzie kolizja była, ale sprawca nie został wskazany przez strony i przez Komisje Regatową. Na te słowy Pan Kapitan spochmurniał i przy nas dzwoni do tejże Komisji – jak twierdzi do jego znajomego tak przy okazji. Szybko dochodzą do porozumienia ws. sprawcy, po czym ponownie zadawane jest mi pytanie, czy przyznaję się do popełnionego czynu. Do wymiany zdań wkracza krewko Piotr, co dodatkowo „smuci” jednak Pana Kapitana, który informuje nas, że on już właściwie nie ma więcej czasu dla nas, bo musi być już w Zadarze, a dyskutując dalej w ten sposób pogarszamy swoją sytuację. Motywacyjnie podnosi zatem wysokość nałożonego na nas mandatu na 5 000 kun chorwackich.

Dochodzi do mnie, że stoimy w analogicznej sytuacji jak kolizja na drodze. Uczestnicy nie dogadali się (choć ja myślałem, że wręcz przeciwnie), a skoro wezwana została Policja, to ta musi wydać werdykt i ukarać sprawdzę wykroczenia o ile ten nie zgodzi się na przyjęcie mandatu. Znaczy ponowna wizyta w tej sprawie w Chorwacji za jakiś czas? Rzucam więc koło ratunkowe – sugeruję, aby uznać, że nie było sprawy i dogadamy się z kolegą żeglarzem (ten wciąż czeka na zewnątrz Kapitanatu). Nici z tego – sprawa już zgłoszona. Poza tym jesteśmy pouczani, że mamy obowiązek za każdym razem dokonywania takiego zgłoszenia. Ups…

Pan Kapitan ponagla, szykując się do wyjścia i jako alternatywę podaje kontynuację na posterunku Policji w Biogradzie, ale w najbliższy poniedziałek. Jaki poniedziałek? My za dwa dni czyli w sobotę do domu jedziemy. Studzę nieco Piotra, bo widzę, że gotów zaogniać tę nierówną oralną potyczkę. Analizuję naprędce naszą sytuację – za i przeciw – no i cóż, godzimy się na uznanie nas za winnych i na przegranej już pozycji pertraktujemy wysokość kary. Ostatecznie otrzymujemy przekaz pocztowy na kwotę 3 500 kun chorwackich. Przy okazji dowiadujemy się, że zwykle kończy się na 800 kunach, jak strony kolizji są zgodne od samego początku. Pełni wiary, że to zamyka sprawę, po wizycie w banku, przekazujemy dowód poniesienia opłaty. Odzyskuję jedynie swoje dokumenty z informacją, że jestem wolny. A co z dokumentami jachtu? Podobnie jak Bavaria naszego konkurenta, nasza również zostaje zatrzymana (czyt. aresztowana) do czasu przeprowadzenia na niej ponownej inspekcji technicznej (i ewentualnie dodatkowej naprawy uszkodzenia wynikającej z zaleceń tej inspekcji) dopuszczającej do dalszej żeglugi. Klops – z automatu oznacza to dla nas przerwanie regat.

Informuję o zaistniałej sytuacji armatora z Sukosanu i jego przedstawiciela w Biogradzie. Ich rozmowy telefoniczne z Panem Kapitanem nie przynoszą ulgi dla jachtu. Armator sugeruje zatem, abym natychmiast, tego samego dnia przeprowadził Bavarię do Sukosanu, bo jutro w piątek mają tam inspektora i wszystko hurtowo załatwi. Z Biogradu do Sukosan jest „rzut bretem” zwłaszcza, że akurat mocno wieje z południa, ale odmawiam, bo przecież narażam się na odpowiedzialność karną wypływając pod okiem Kapitanatu zaaresztowanym jachtem. Skoro tak, to przyślijcie swojego skippera i niech przeprowadza – sugeruję wspaniałomyślnie. Po południu przyjeżdża w wiatrówce skipper na skuterze. Podsuwam mu pod nos naprędce napisane przeze mnie jego oświadczenie, że od tego momentu przejmuje odpowiedzialność za jacht. Bez dłuższej chwili namysłu podpisuje papier i na „pełnej płycie diselgrota” (jakieś 4000 rpm trzymał całą drogę), przez nikogo nie zatrzymany, „dowozi” nas ekspresowo do Sukosanu. Po jego stylu „jazdy” i pytaniach do mnie o włączanie mapy elektronicznej i aktualną głębokość (po tej dyskusji weszliśmy w końcu na tor wodny między wyspy przy Biogradzie), uznałem go za typowego parkingowego, a nas za… worki z ziemniakami.

Późnym popołudniem na miejscu w Sukosanie zamieniam jeszcze słowo z obsługą armatora. Są podenerwowani zaistniałą sytuacją, zwłaszcza, że w relacji do mnie jak i dla naszego rywala regatowego stanowczo odradzali wizyty w Kapitanacie w Biogradzie. Jakby coś przeczuwali, że nic dobrego z tego nie może wyniknąć (podobnie jak niektórzy sądzą o wizycie w Port Police w Grecji w przypadku problemów z jachtem i temu podobnych). Pokazuję im podpisane przeze mnie dokumenty z Kapitanatu. Twierdzą, iż nie słyszeli jak dotąd o obowiązku bezzwłocznego zgłaszania każdej kolizji na morzu do najbliższego Kapitanatu i nie informują o takowym swoich klientów. Co by to było, jakby każdy z klientów zaczął takowe zgłaszać ? Zatrzymane jachty do ponownego przeglądu przez inspektorów i straty w biznesie czarterowym. Nasz inspektor już wieczorem w piątek ogłosił po przeglądzie naszą Bavarię gotową do żeglugi. Wygięta listwa odbojowa i małe wgniecenie laminatu pod nią nie zrobiły na nim wrażenia.
Wieczorem w Sukosanie Piotr rozmawiał również z organizatorem zakończonych już bez nas regat. Ten po minionym zajściu „zapłakał nad naszym losem” (znaczy szczerze połączył się w bólu) i obiecał również w swoim interesie wydać instrukcję przyszłym uczestnikom jego corocznych regat, w której opisze jak formalnie postępować (lub nie postępować) w przypadku kolizji jachtów podczas regat. Nie wiemy czy to wdrożył, ale bez wątpienia był to piątek pełen wrażeń.

Przekraczając w sobotę granicę chorwacko-słoweńską zastanawiałem się czy nie będzie na niej problemów. Nie było – w końcu mandat opłacony, winny skipper zwolniony, a jacht dopuszczony do żeglugi (i gotowy do kolejnego czarteru po nas). Tylko niepewność pozostała na przyszłość. Dlaczego? Skipperze zastanów się – jesteś uczestnikiem kolizji na morzu w Chorwacji, pozornie błahej, „rozpływacie się” w swoje strony bez urazy (choćby i po polubownym rozliczeniu), życząc przy tym stopy wody (tak jak i mi się wydawało, że porozumieliśmy się z naszym konkurentem). A teraz bez Waszej wiedzy ten co Wam życzył „fair winds” zgłasza, bo zobowiązany jest przecież, sprawę do najbliższego mu Kapitanatu i Wy o tym nie wiecie – przecież dogadaliście się, że sprawa jest zakończona. Pół biedy jak ewentualnie „znajdą was” jeszcze przed zakończeniem czarteru. A czy „większa bieda” nie będzie wtedy jak nieświadomi i zadowoleni z wakacji w Chorwacji zostajecie zatrzymani na granicy z informacją, że jest jeszcze sprawa do załatwienia….. ?

Rok po tym zdarzeniu byłem ponownie w Biogradzie, rozpamiętując wśród przyjaznych pracowników firm czarterowych na nabrzeżu co mnie tu spotkało. Milczącym skinieniem głowy potwierdzali, że od kilku już lat znają nastawianie Kapitanatu w Biogradzie i Pana Kapitana do tego typu spraw i muszą z tym jakoś żyć.

Poniżej załączam jeszcze dokumenty jakie podpisałem w Biogradzie. Obyście nigdy nie musieli takich wypełniać….i oby ten kaganek oświaty trafił pod strzechy.

Prekršajni_Nalog>>
Boat_Inspection_Report_form_A>>
Boat_Inspection_Report_form_B>>
Boat_Inspection_Report_Codes>>

 

Kpt. Tomasz Bednarczyk

Zainteresowany?

Napisz do nas, a my znajdziemy dla Ciebie specjalną ofertę

Pro-Skippers Group Sp. z o.o.

ul. Płochocińska 140 A
03-044 Warszawa

+48 22 243 09 00
info@pro-skippers.com

www.pro-skippers.com