Długo czekałem na możliwość pożeglowania po Seszelach, aż w końcu nadszedł grudzień 2024…
No to do roboty.

W niniejszym blogu, po krótkim wstępie o formalnościach przed wylotem i o tym jak dostaliśmy się do bazy czarterowej na Seszelach, opisuję miejsca, które odwiedziliśmy jachtem, skupiając się na początek na „Archipelagu Praslin”, a następnie na „Archipelagu Mahe”, choć wcale nie w tej kolejności odbył się nasz rejs:
7-21 grudnia 2024
Katamaran Bali 4.8
Armator: Dream Yacht Charter na wyspie Praslin
8+1 uczestników
Trasa: nasza i dwie modelowe
Więcej o trasach znajdziesz na końcu tego artykułu.

Zanim wylecicie na Seszele
Osoby przybywające na Seszele zobowiązane są do złożenia wniosku o cyfrowy „Travel Authorisation” składany internetowo tutaj>>

Travel Authorisation

Wygodnie robi się to telefonem. Wpisujemy wymagane informacje, robimy sobie zdjęcie selfie, dokonujemy opłaty 10 EUR za wydanie dokumentu i czekamy na odpowiedź na maila. Ta przychodzi standardowo po 24h bez konieczności ponoszenia dodatkowych opłat za „fast track”. Jeżeli zatem nie chcecie się stresować, czy odpowiedź przyjdzie na czas, polecam załatwienie sprawy na nie mniej niż 3 dni przed Waszym wylotem. W czasie swojej rejestracji możecie również zakupić kartę telefoniczną SIM (fizyczna lub elektroniczna e-sim), którą odbieracie na lotnisku na podstawie wystawionego Wam kodu w potwierdzeniu mailowym.

Szczepienia nie są obowiązkowe ani też specjalnie potrzebne. W grudniu nie zastaliśmy ani dokuczających insektów, ani jadowitych gadów. Wręcz przeciwnie, napotkane gadzinki były bardzo sympatyczne, o czym więcej przeczytacie dalej.

Warto wiedzieć również, że:
1 EUR = 15 SCR (seszelskich rupii)
1 SCR = 0,35 PLN
Telefoniczny numer kierunkowy: +248

We sell and we buy – rządowo to wygląda

Kursy walut w kantorach wyświetlane są na telewizorkach. Aby wymienić walutę musisz okazać paszport. Lokalni mają jakąś trudność z legalnym sprzedawaniem/kupowaniem obcej waluty, stąd zdarza się, że proszą o wymianę z rączki do rączki turystów, jak i nas prosili gdzieś po terenie.

Seszele stały się niezależne dopiero w 1976 roku, stąd nie dziwi fakt, że starsi chętniej mówią po francusku, a młodsi po angielsku. Między sobą, podobnie jak na Karaibach, porozumiewają się po kreolsku.

Sezon żeglarski, czyli jak wieje i pada na Seszelach
Można przyjąć, że od listopada do kwietnia, czyli w porze deszczowej (najwięcej pada w grudniu, styczniu i lutym), przeważają monsunowe wiatry NW o średnich prędkościach 12 węzłów.
Podczas naszego 2 tygodniowego rejsu po Seszelach w połowie grudnia 2024 mieliśmy jedynie 2 dni „pełno-deszczowe” i może 3 dni z pełnym zachmurzeniem, ew. małym deszczem, co było dla niektórych oczekiwaną, zbawienną przerwą od ciągłego słońca. Siła wiatru, nawet w dni deszczowe nie przekraczała 20w. Z reguły brakowało go do efektywnej żeglugi, choć raz, bliżej Madagaskaru przeszedł cyklon na zachód, który „rykoszetem” miał wpływ na nasze zawirowania pogodowe.

Od maja do października, a więc w porze suchej, mamy przewagę monsunowych wiatrów SE, z czego najstabilniejsza pogoda z małym wiatrem (do 10w), zafalowaniem i znikomymi opadami deszczu, przypada statystycznie w maju i czerwcu. Od lipca do października, średnia siła wiatru rośnie do około 25w.

Zatem w zależności od pory roku w jakiej przyjedziecie żeglować po Seszelach, inne plaże/zatoki będą nawietrzne (mniej dostępne), a inne zawietrzne. Również pod tym kątem należy układać swój plan żeglarskiej podróży.

Moment przejścia pomiędzy porami deszczową i suchą potrafi się zmieniać w ostatnich latach.
Generalnie sezon żeglarski na Seszelach trwa od października do kwietnia z cenami wyższymi w okresie Świąteczno-Noworocznym. Od maja do września ceny spadają. Biorąc pod uwagę powyższe, z punktu widzenia rozsądnej ekonomicznie, bezpiecznej-słonecznej, niekoniecznie wietrznej turystyki żeglarskiej, najlepiej więc wybrać się na seszelskie żagle w okolicach maja i listopada, choć żeglować można cały rok.

„Lokales” o pogodzie na Seszelach

Prognoza pogody
Na VHF 26 można ponoć wywołać prognozę pogody, ale czuję, bo nie sprawdzałem, że to wątpliwe źródło informacji. Popularny Windy słabo sprawdzał się jako prognoza zachmurzenia i opadów. Zwykle było ich mniej niż prognozowane. Co do prognozy wiatrowej, to też różnie było. Armator DYC, choć z 12h opóźnieniem, to jednak podczas naszego czarteru, wysyłał dwa ostrzeżenia od Seychelles Meteorological Authority (SMA), które to źródło uznałem ostatecznie za najbardziej wiarygodne w zakresie przewidywania pogody.

Przykłady takich ostrzeżeń:
Bad Weather information_1
Bad Weather information_2
Tropical_cyclone_warning

Sami również możecie je obserwować na Facebook’wej SMA lub na jej innych mediach.

Możliwości czarterowe i seszelskie kilwatery
Większość seszelskich czarterów jachtów (głównie katamaranów) rozpoczyna się na wyspie Mahe z Eden Island Marina (zaledwie 10 minut taksówką od międzynarodowego lotniska), gdzie swoje bazy czarterowe mają między innymi Sunsail i Navigare Yachting. W mniejszości są czartery z wyspy Praslin w bazie Dream Yacht Charter. Utrudnieniem tu jest konieczność przeprawy promowej z Mahe do Praslin i z powrotem, o czym piszę więcej w dalszej części. Nasz czarter rozpoczynał i kończył się na Praslin właśnie, gdzie moim zdaniem znajdują się atrakcyjniejsze „spoty” do turystyki żeglarskiej niż w okolicach Mahe. Więcej o naszym i innych możliwych kilwaterach przeczytacie na końcu tego bloga.

Przy okazji. W wyposażeniu jachtów na Seszelach w standardzie nie ma:
– węża do wody, bo jest w miejscach gdzie możecie ją nabrać
– trapu, bo nie ma i raptem są tylko 2 miejsca, gdzie możecie/moglibyście go wykorzystać: marina DYC na Praslin i Victoria Island Marina. W marinie na La Digue już nie, bo cumujecie longside, przy pływie dobry metr (grudzień 2024).

W drogę…

Lądowanie na Mahe
Z Warszawy na seszelskie Mahe dolecieliśmy liniami Quatar z przesiadką w Doha. Zrobiony wcześniej „selfiak” jest porównywany na Mahe, kiedy przechodzicie elektroniczną bramkę, gdzie skanują Waszą twarz.

Quatar – z klasą od samego Chopina

Wbrew obawom, po lądowaniu o godz. 08:30 mieliśmy dość czasu, aby zdążyć na godz. 11:00 do przystani promowej Mahe skąd szybki Cat Cocos w ciągu 50 minut przeprawił nas do Praslin.

Informacja o biletach promowych i ich zakup:
www.seychelles-ferry.com

Na podstawie voucher’ow zakupionych w biurze turystycznym, właściwe bilety odbiera się zaraz przed wypłynięciem promu na przystani. W drodze powrotnej zrobiliśmy to wyjątkowo dzień wcześniej, aby czas zaoszczędzić i więcej pospać. Okazało się, że zbędnie – kolejek nie było.

Swoje EUR lub USD możecie wymienić już na lotnisku na Mahe, a jak udajecie się do promu na Praslin to również przy terminalu promowym Mahe. Poza lotniskiem, karty sim oferował również kiosk przy przystani promowej w Praslin.

Po drodze odczekaliśmy swoje w kolejce do odprawy paszportowej, po bagaże, po odbiór kart SIM i przy promie byliśmy dobre 0,5h przed czasem. Koszt za dwie taksówki (razem 8 osób z bagażami), po małych negocjacjach ze 100 EUR spadł do 70 EUR (po 35 EUR od taksówki). Po 10 minutach mijaliśmy Eden Island Marina, a cały przejazd taksówką do promu zajął 20 minut.
Potrzebującym zostawiam jeszcze telefon do naszego taksówkarza: +248 274 64 55.

Odbierając kartę sim na lotnisku Mahe, upewnij się od którego operatora ją kupiłeś

Ciekawostka. Zapewne historycznie, obowiązuje ruch lewostronny (niezależność od Brytyjczyków nastąpiła dopiero w 1975 roku). Na początku wiele razy łapaliśmy się na tym, że ktoś próbuje siadać na miejscu kierowcy taxi, a samodzielne prowadzenie, przynajmniej w moim wydaniu, przy każdym skręcie rozpoczyna się od zamiatania wycieraczkami – tymi po szybie przedniej.

Podpowiedź na drogę powrotną. Otwarta hala odlotów na Seychelles International Airport nie jest klimatyzowana, co obniża Twój komfort higieniczny, ale strefa „przedgejtowych bramek” i strefa „gejtów” już barrrrdzo tak. Weź to pod uwagę planując ewentualne „przebierki” („przepierki” dowieź do domu) w dłuższe rękawy.

Lotniskowe taxi Mahe niczego sobie. I klima dobrze działa

I już wyładunek przed promem do Praslin

„Take away” przy przystani promowej. Przy terminalu znajdziecie również knajpę pod dachem i WC

Niesforni pasażerowie i miła obsługa biura turystycznego, gdzie za voucher dostaniesz bilet na prom i pełen „baby sitting”

WYSPA PRASLIN I JEJ “ARCHIPELAG”
Marina Praslin, Baie St Anna, baza Dream Yacht Charter (DYC)
Pieszo pomiędzy bazą Dream Yacht Charter (DYC), a przystanią promową jest 20 minut. Bus-taksówka jedzie 5 minut i kosztuje 300 SCR. Jakbyście chcieli tu koniecznie wrócić w poszukiwaniu choćby knajpy, to zamiast pieszo, można tu się dostać z bazy DYC miejskim autobusem za 10 SCR w jedną stronę. Taniutko i klimatycznie, trzeba jednak zorganizować sobie w pobliskim lokalnym sklepie pre-paidową „kartę miejską”.

Przerwa na papieroska i iqos’ka przy przystani promowej Praslin

Umęczenim, upocenim, ale dotarlim w końcu. Zaraz potem była pierwsza kąpiel w morzu

Marina DYC prowadzona jest również dla gości z zewnątrz. Opłata za cumowanie Bali 4.8 poza dniami check-in i check-out wynosi 130 EUR. W marinie toalety i prysznic, ale nic więcej dla gości. Zaraz obok, za parkingiem, sympatyczna mała plaża. Dobra opcja kojąco-chłodząca dla tych, którzy mają czekać na odbiór swojego jachtu. Wskoczyliśmy do wody i my.

Marina DYC i jej miłe przyległości

Celem zaprowiantowania jachtu, zdecydowaliśmy przejść na piechotę do prowadzonego przez Hindusów sklepu Ajithraj store.
Tu zabrakło nam jedynie mięsa, wędlin, no i klimatyzacji. Poza tym jedzenie, chemia jachtowa były dostępne. Zakupy dowieziono nam bez dodatkowych opłat do mariny DYC.

Jedyne gotowe jedzenie (bez rewelacji) w rozsądnym zasięgu od mariny DYC dostępne było dopiero przy przystani promowej. Bez zachwytów. Jeżeli planujecie doposażyć się sprzętowo do połowów ryb, polecam już dalej sklep wędkarski Villa Bedier.

Wieczorem poprzedzającym nasz wyjazd do domu, skorzystaliśmy z „grill place” na terenie mariny

Ajithraj store – i więcej nie chciało nam się błądzić po zakupy jachtowe

Anse Lazio oraz wschodnie i zachodnie wybrzeże Praslin
Ostatni dzień naszego pobytu na Praslin przeznaczyliśmy na lądowe podróże. Jedni wypożyczyli rowery w M.A.N Bicycle Rental w cenie 150 SCR za dzień (nie dobę), a inni Hundai Grand w MC RENT A CAR w cenie 50 EUR za dobę.

Welcome to Anse Lazio

O ile wycieczki rowerem po wyspie La Digue są na porządku dziennym, to po wyspie Praslin to już rzadkość. Wzniesienia z bazy DYC do plaży Anse Lazio  już potrafią dać w kość, a przebicie się ostrymi serpentynami na wschodnią stronę wyspy graniczy z zawodowstwem. Wspinaczka dla małolitrażowego samochodu z wypożyczalni często męczy go i na pierwszym biegu. Przejechaliśmy takim autkiem całą wyspę, spaliwszy zaledwie 10 litrów benzyny. Największym wyzwaniem dla niego była asfaltowa wspinaczka „po widoki” do miejsca zwanego Zimbabwe.

Wzdłuż zachodniego wybrzeża Praslin, najlepiej widać przypływ i odpływ

Wspinaczka samochodowa na Zimbabwe

Niedostępna w grudniu z jachtu (bo mocno nawietrzna) plaża Anse Lazio to rzeczywiście perełka jak ludzie gadają. Generalnie wschodnie wybrzeże Praslin bardziej nas widokowo urzekło od zachodniego. Większą cywilizcję, w sensie coś na kształt miasta, znajdziesz na zachodnim wybrzeżu przy Grand’ Anse niż na wschodnim przy Anse Volbert.

Jedyne światła uliczne (czynne, przeważnie zielone) były na drodze bezpośrednio pod torem lądowania/startu samolotów przy lokalnym lotnisku. Przy braku dobrych restauracji poza hotelowo-resortowymi doceniliśmy jedną „sea-food’ownię” prowadzoną przez hindusów Lobster Bay Restaurant. Dobre jedzenie, fajny rodzinny klimacik, miła obsługa, stosowne ceny. Przykładowo – zestaw mieszanego Sea food (w tym dwie połówki lobstera) dla dwojga – 1 800 SCR.

Lobster Bay Restaurant – dobra knajpa przy drodze to na Prasin rzadkość

Warto jeszcze zwiedzić parki narodowe:
Fond Ferdinand – tu koniecznie weźcie przewodnika – najlepiej Carlosa – fajnie opowiada o „coco de mer” i przyprawach.
Vallee de Mai – to naprawdę dżungla, która robi wrażenie na większości zwiedzających.

Inne przykładowe koszty:
7 EUR/dzień/osobę  – opłata klimatyczna pobierana w DYC. Dla porównania: 12 EUR/dzień/osobę na Kubie, 1,5 EUR/dzień/osobę w Chorwacji
62 EUR – prom Coco Ferry w jedną stronę Mahe-Praslin za jedną osobę z nadawanym bagażem
1 500 SCR – za serwis paliwowy w DYC, gdy sam nie zatankujesz jachtu na Mahe w Eden Island Marina (nie ma innych możliwości) zaraz przed zdaniem jachtu. Dodatkowo koszt paliwa.
130 EUR – nocleg w marinie DYC Praslin dla Bali 4.8
20 SCR – litr benzyny bezołowiowej na stacji paliw w Praslin (polska cena)

Kontakty:
Customer Service Manager – Devina Boucherea (Seszele): +248 264 47 01
Customer Service Manager – Nataly (Francuska): +248 259 00 03
Technical Manager – Joel (przniesiony z DYC Kuba): +248 251 9 663

Kotwicowisko przy Round Island
Najbliższe mariny DYC kotwicowisko z wejściem od zachodniej strony. Od wschodu rafa. Wejście od lewej i od prawej strony zawężone kolejną rafą. Możliwość zejścia na plażę po dopłynięciu dinghy. Otwarcie na zachodnie wiatry nie powoduje zafalowania, które jednak gaszone jest przez rafę. Wygląda na popularne. W niedzielne popołudnie zebrało się tu 10 katamaranów.

Przy Round Island

Wyspa Curieuse
Popularna Laraie Bay daje świetne osłonięcie od przeważających N-W wiatrów. Kotwica dobrze trzyma.
Nie oparliśmy się pokusie, aby zejść na plażę o godzinie 16:00 przy Panoramic Turtle Pond.

Od kwietnia do października, przy przeważających wiatrach S-E, jachty kotwiczą przy Asne St. Jose.

Podejście pod Laraie Bay z katamaranu

Podejście pod Laraie Beach z dinghy i jego pierwsi mieszkańcy

Jak poinformowano nas, o tej właśnie godzinie ostatni goście powinni już opuścić wyspę. Przy wspaniałym zachodzącym słońcu wydłużyliśmy nasz foto-pobyt tutaj, aż do godz. 1700, ustalając w międzyczasie warunki cenowe i zakres grilla na kolejny dzień. Kiedy jednak już cała obsługa opuszała łodzią wyspę o godz. 17:15, na ich wyraźne „zachęty” i my zebraliśmy się z powrotem na jacht.

Godz. 17:15. Obsługa na niebieskiej łodzi w tle zabiera się do domu i wygania nas z wyspy, a my sesyjki świąteczne nadal se strzelamy

Rano o godz. 10:00 był odpływ i nawet obciążone dinghy szorowało brzuchem już na 10-20 metrów od plaży. Z kolei o godz. 17:00 ponownie wracaliśmy do jachtu już na wysokiej wodzie.

Przy samym brzegu harcują „baby sharks”, przy jachtach duże, płaskie kolorowe „akwariowce”. W okolicach jachtu zauważyliśmy również małego, wodnego żółwia i płaszczkę.

Na plaży i przy jachcie też piknie

Park otwiera się o godz. 09:00, a zamyka o godz. 16:00. Nie czekajcie na jachcie rano, aż „lokalesi” zabiorą Was na brzeg do siebie. Bierzcie dinghy i „heja”. Kupujecie bilety płacąc kartą 300 SCR od osoby i bez przewodnika możecie udać się na około 2 godzinną wycieczkę pieszą (wracacie tą samą drogą) do Doctor’s House przy plażach Anse St. Jose.

Na końcu ścieżki możecie schłodzić się w morzu. Tu również, podobnie jak przy Laraie Bay, obok Doctor’s House, znajduje się zadaszone miejsce do podejmowania gości przywożonych tu ze statków wycieczkowych na „popas”. Ładniej jest jednak przy Laraie Bay.

Wytyczona ścieżka wiedzie głównie wzdłuż brzegu lasem namorzynowym (tu po pomoście) z dwoma niewielkimi kamienistymi przewyższeniami. Tylko na początku spotkacie żółwie. Dalej już tylko kraby, krabiki i flora. Uwaga – będzie gorąco, parno, a w klapkach ciężko (załóżcie co najmniej sandały). Warto jednak podjąć wysiłek na spotkanie z przyrodą.

To my, to my

W drodze do Doctor’s House

Już blisko, nie zawracajcie. To jeszcze nie Doctor’s House

Et voilà – Doctor’s House

A tu na „grillka” obok

W drogę…powrotną do żółwi przy Laraie Bay

Asne St. Jose przy Doctor’s House. Cóż, grudniowa pora deszczowa w końcu

Jednak największą atrakcją Laraie Bay, która czeka na Was zaraz po dinghy’owym desancie, są wielkie żółwie lądowe, jakby oswojone, wychodzące na wystrzyżone przez nie, „trawiaste pastwisko”. Żółwie chętnie dają się karmić gałązkami z liśćmi, które możecie urwać przy plaży na prawo od „grillowiska”.

Wszystko fajnie, tylko co na to obrońcy zwierząt powiedzą

to…może już dość

Dzień wcześniej możecie zamówić BBQ u mieszkańca tej wyspy o imieniu Ansel (tel. +248 279 68 31) i zjeść obok części publicznej na jego prywatnym odcinku plaży. Dobry człowiek, komunikatywny w języku angielskim (swobodnie) i francuskim (jeszcze lepiej) chętnie opowiada o swojej historii na Seszelach, o swojej rodzinie. Jednak cena 45 EUR od osoby za BBQ wydaje się dość wygórowana w stosunku do menu.

Taka-kolacyjka-mała

Ceny:
35 EUR/os – BBQ zestaw bez ryby
40 EUR/os – BBQ zestaw z rybą bez alkoholu
45 EUR/os – BBQ z rybą i alkoholem (a w tym: 2 butelki rumu, soft drinks, cola, woda kokosowa)
1 000 SCR – za używanie strefy grilla dla własnych potrzeb

Grande Seur
Dobry spot na nurkowanie, fajne rybki i takie tam, choć  większość rafy martwa, ale pięknie i tak. Na brzegu można zorganizować/zamówić grilla. Staje się z obu stron i można „z buta” przejść na drugą stronę, bo warto.

Przy NW wiatrach, to jednak zachodnia strona wyspy okazała się spokojniejsza na krótki postój

Grande Seur od zachodu

… i od wschodu

Wyspa Cousine
Kotwicowisko o głębokości około 10m znajduje się od wschodniej strony wyspy. Przy przeważających W-NW wiatrach na plażę wchodzi mocna fala przybojowa. Choć pracownicy na wyspie dają radę z wpłynięciem na brzeg i potem przetoczeniem po rolowanych palach długiej łodzi, to nie polecam prób powtórzenie tego Waszym dinghy. Ponoć na brzegu jest obecnie zorganizowany jakiś zakon męski. Poza plażą nie wolno wchodzić w głąb wyspy. Ze strony kotwicowiska też ładnie wygląda, choć „bunkrów nie ma”.

Kotwiczymy przy Cousine

Wyspa St. Pierre
Doskonały snoorkling. Uwaga – to kolejny park narodowy, gdzie za łowienie ryb możecie co najmniej stracić wędkę.

Tylko jedna mizerna fota. Wrócę tam, to się poprawię

WYSPA LA DIGUE
Grande Anse i Petite Anse na południe od Coco Bay
Przy NW-W wietrze do wszystkich zatok wchodziła tu boczna długa fala na kotwicowiska, a na brzeg fala przybojowa. Piękne plaże zapowiadały się z katamaranu, ale nie było odważnego, który by zmierzył się z falą przybojową. I słusznie. Piękne oblicze wybrzeża mieliśmy okazję zobaczyć po zacumowaniu jachtu w marinie na La Digue, o czym więcej poniżej.

No dinghy please

Najbardziej osłonięta od bocznej fali jest Coco Bay, ale ta jest najmniejsza.
Na nocleg stanęliśmy przy Petite Anse. Aby trafić kotwicą w trzymający ją dobrze piasek trzeba się nieco rozejrzeć. Ciemniejsze dno pokryte jest płaskimi, w większości drobnymi kamieniami, gdzie kotwica nie trzyma.

Tym razem La Digue okazało się dla nas niedostępne

Marina La Digue
Na lewo od wejścia do portu dostępne jest kotwicowisko, ale myślę, że to opcja w szczycie sezonu.
Poza charterowymi marinami na wyspach Mahe i Praslin, to jedyny oficjalny port schronienia na Seszelach. Podczas podchodzenia można próbować wywołać port jako „La Digue jetty” na kanale VHF 16 lub 12, ale bez gwarancji na odpowiedź, więc po wejściu do środka, wypatruj kogoś kto „wskaże ci drogę”.

„Tor podejściowy” od strony południowej loży

Gotówkowa opłata portowa wynosi 60 SCR za 1h od jachtu i 15 SCR od osoby za dobę. Pobierana jest przez pojawiającą się na betonowym, wysokim pomoście obsługę. Czasami akceptują EUR. Cumowanie odbywa się po lewej (wewnętrznej) lub prawej (zewnętrznej) stronie betonowego pomostu, na szczycie którego po obu stronach, znajduje się niewielki zadaszony terminal promowy służący zarówno mieszkańcom, jak i turystom. Przy silnych, zachodnich wiatrach, zdecydowanie lepiej cumować po lewej stronie, gdyż jachty po prawej (zewnętrznej) dociskanie są silnie do nie do końca sympatycznego pomostu. Ze względu na ruch promowy i czasami wykorzystywany przez promy wewnętrzny port (również do dłuższego postoju), jako pierwsze obsługa stara się zapełniać zewnętrzne miejsca i tak my zacumowaliśmy. Nie narzekałem na ten stan przy słabym i umiarkowanym wietrze z NW, gdyż cumy tych co byli od wewnętrznej strony jakoś strasznie cierpiały, szarpanie od zbłąkanych fal w marinie.

Gdzie by tu zacumować

Na pierwszy rzut oka port nie wygląda przyjaźnie. Brudny po bokach, wysoki betonowy pomost z żółtymi polerami i nieregularnie zawieszonymi odbijaczami w postaci żółtych, nieco owalnych koralików, nieco mniejszych niż piłka futbolowa, nawleczonych pionowo na liny, pozwala na zacumowanie jedynie long-side. W jego dolnej części wystają stalowe elementy. W całym porcie jest mały „swell”, a pływ ma nieco powyżej metra. Trzeba to brać pod uwagę zostawiając odpowiedni luz na cumach, a także ustawiając wysokość zawieszenia odbijaczy zwłaszcza, że betonowy pirs ma uskok do środka. Wchodząc do portu na niskiej wodzie o godz. 12:00 mieliśmy miejscowo na wejściu 3 m głębokości. Dzięki temu, że jest jeszcze drugie zachodnie, małe i płytkie wejście wykorzystywane przez „lokalesów” przy wysokiej wodzie, w porcie nieustanie przepływa woda co czyni ją dość czystą.. Przy niskiej wodzie, zaraz za zachodnim wejściem odsłania się rafa. Jedyne „facility” jakie dostajecie w cenie poza cumowaniem to woda, a jeżeli stoicie po zachodniej zewnętrznej stronie, to obsługa musi się trochę postarać, aby przedłużyć Wam węża do wody. Jeżeli w szczycie sezonu upychają tu ponad 10 katamaranów, to przy tak ograniczonym miejscu, muszą je ustawiać burta w burtę.

Wejście na pomost jest pilnowane przez policję/ochronę i trzeba przyznać, że pomimo braku płotu i bramy, osoby postronne nie kręcą się tu. Osoby na pomoście to turyści z promów i mniejszych statków wycieczkowych i motorówek oraz obsługujący ich pracownicy. Człowiek oferujący wypożyczenie rowerów zeznał mi, że on nie może tam wchodzić.

„Tak siedzimy”

Bliżej weekendu się zagęściło

Zaraz po zejściu z pomostu zaczyna się życie. Sklepy spożywcze (w tym „polski chleb”), bary, restauracje, hotele, resort’y, pamiątki, biuro podróży, szkoła, szpital. Takiego zagęszczenia usług na wyciągnięcie ręki z jachtu nie spotkaliśmy na całych Seszelach. Poza doprowiantowaniem jachtu z rzeczy „must do” kupcie tu również „suwenirki”, aby znowu nie skoczyło się z pamiątkami na lotnisku. Ogólnie miasteczko ma fajny vibe, a rowerów jest tu więcej jak ludzi 😊. La Digue to od dzisiaj dla mnie wyspa rowerowa.

„Suwenirki”, coś na ząb, wzmocnienie i w drogę

Elektrycznym, otwartym meleksem, za 300 SCR w jedną stronę, w ciągu 10 minut dojedziecie do Grand Anse.
Tu również kończą swój „bieg” wszystkie turystyczne rowery. To również podstawowy środek transportu dla miejscowych.

Nie poprzestańcie na Grand Anse jak większość i zachęceni ciekawością świata, dajcie się poprowadzić, co najmniej w sandałach, ścieżką leśną i nieco górską przez wspaniałą faunę i florę na wschodnią stronę wyspy do Grand Anse Beach i dalej do Petite Anse  aż do Anse Cocos. Im dalej, tym oczywiście mniej ludzi.

Rowerowa stacja końcowa przy Grand Anse Beach

Cała droga szybkim tempem od Anse Source d’Argent do Anse Cocos zajmie Wam w jedna stronę dobrą godzinę. Po drodze możecie zaliczać bary plażowe. W drugiej połowie drogi wzniesienia, drzewostan i seszelskie skały dają coraz więcej miejsc cienistych na plażach.

W końcu udane lądowanie na Grand Anse Beach i kolejnych Beach

Paragon czy faktura?

Ja tu chyba dłużej zabawię

W centrum, w bezpośrednim sąsiedztwie mariny znajduje się wiele wypożyczalni rowerów. Cena jest stała za dzień: 10 EUR za klasyczny i 40 EUR za elektryczny. Rzecz jasna rowerem możecie w jeden dzień odwiedzić i północ i południe, ale przy tej wilgotności i temperaturze robi się z tego mały challenge. Skoro z mariny meleksem polecieliśmy na południe (a potem piechotą na zachód wyspy), to rowerami na drugi dzień polecieliśmy przez północny kraniec ponownie na wschodnie wybrzeże  wzdłuż brzegu do Anse Fourmis, gdzie kończy się betonowa droga a dalej pieszo w ciągu 25 minut można dojść do Caiman beach bar.
Jeszcze chwila i można by zamknąć pętlę wyspy dochodząc do Coco Beach.

No to lecim na północ, a potem na wschód – wiadomo tam musi być cywilizacja

A jak chcecie na noc wyrwać się z jachtu, to jest tu wiele opcji nocowania. Większość naszej załogi wymeldowała się z jachtu aż na dwie doby na korzyść La Digue Island Lodge, gdzie w tańszej opcji pokoju 2-osobwego zapłacili za nocleg równowartość 100 zł od osoby, korzystając przy tym w basenowych przybytków całego kompleksu.

Zasuwając na rowerze nie przeoczcie Anse Patates.

I zwróćcie uwagę, czy przy odpływie ktoś piękniejszy od Was nie grzebie w morzu

Zielona szkoła przy Anse Banana. I można bawić się bez smartfonów?

Inne przykładowe ceny:
270 SCR – około 300 litrów wody do jachtu
50 SCR – 2 litrowa coca-cola w sklepie spożywczym
200 SCR – 1,3 kg wypatroszonej ryby (1 dorada, 1 branzino) na pomoście od chłopaka z miasta. Prosił aby dać tyle, ile uważamy. Był tak zadowolony, że zapowiedział (i na tym się skończyło) przyniesienie jeszcze ośmiornicy w tej cenie rano jak uda mu się złapać. Zauważcie, że kolorowy drink w resortach kosztuje 300 SCR.

Kontakty:
Marinero: +248 260 83 48

Dobranoc La Digue

Wyspa Ardie
Miejscówka dla wielbicieli ptaków. Tylko w spokojną pogodę. Na kotwicowisku jest praktycznie wszędzie koral. Obsługa rezerwatu zabiera ekipę z jachtu. Sama przejażdżka motorówką i desant na ląd przy dużej fali przyboju już jest atrakcją samą w sobie. Więcej poczytajcie tutaj>> 

Coco Island
Ponownie, Park Narodowy z opłatami i tylko na spokojną wodę.
Do brzegu „by dinghy”

Wyspa Félicité
Prywatna. Nie można wychodzić na brzeg. Doskonały snorkeling.
Kotwiczenie przy Six Senses Zil Pasyon, jak podliknowałem powyżej.

WYSPA MAHE I JEJ „ARCHIPELAG”
Mahe – Eden Island Marina
Atrakcyjnie prezentujący się kompleks apartamentowo-marinowy. Plaże, baseny, restauracje, „zaczesana” zieleń – wiadomo, na bogato. Na terenie sklep spożywczy SPAR – drogi, bo marinowy. Lepszej, ładniejszej mariny pod względem infrastruktury, otoczenia, możliwości zaprowiantowania jachtu, jego napraw, nie będzie już na Seszelach. Kilka nowych inwestycji hotelarsko-developerskich dookoła. Stosunkowo niedaleko do miasta Victoria (krótkie taxi lub dłuższy spacer do centrum).

Swoją bazę mają tu firmy czarterowe Sunsail, Navigare i ze 3 miejsca dla „crewed charter” od Dream Yacht Charter, jako mała wysunięta placówka reprezentowana przez pomocną Ruth tel. +248 263 385 1. Za 3 godzinny, prowiantujący jacht postój na miejscu DYC nic nie zapłaciliśmy. Nawet wodę bez dopłat zatankowaliśmy.

Wpływając do Eden Island Marina

Przechadzając się pomostem

Ceny w The Boardwalk Bar & Grill okazały się w zasadzie połową tego co trzeba zapłacić w resort’ach po wyspach, więc uznaliśmy, że w zasadzie to tanio.
175 SCR – kolorowy drink
200 SCR – sałatka z awokado

Główny kompleks handlowy i marinowy SPAR

Kontakty:
+248 255 78 29 – skipper Bevil, DYC z Lagoon 620 Mahe, Eden Island Marina
+248 271 21 11 – skipper Elvis (The Moorings, ale również inne firmy czarterowe), Mahe, prowadził czarter Pro-Skippers w grudniu 2024. Goście zadowoleni. Dobry organizator. Dodatkowo łowi i przyrządza ryby dla gości.


Mahe – Beau Vallon Beach

Plaża dostępna jest z kotwicowiska generalnie w porze suchej, przy SE wiatrach. Akurat kiedy my tam przepływaliśmy w grudniu 2024, to wiało i falowało z NW, ale nie odpuściliśmy i w dniu wylotu chillout’owaliśmy się tu lądowo z poziomu restauracji przy Coral Strand Hotel, skąd doskonale widać było wyspę Silhouette.

 

Dzień wylotu z Mahe przy Coral Strand Hotel – idzie przetrwać

Uroczy spacer po plaży, knajpki i miasteczkowe „Take Away” przyciągają. W środy po południu organizowany jest tu plażowy market ze świeżym jedzeniem, muzyką i tańcami. Niestety jak donoszą znajomi z innej wyprawy, podczas ich pobytu na plaży, okradziono im jacht na kotwicowisku.

Mahe – Beau Vallon Beach

… a w tle wyspa Silhouette

Wracając z Beau Vallon Beach do Victoria. W tle wyspa Moyenne z „przyległościami”

Mahe – zatoka Port Launay
Opływając Mahe od północy (tu raczyła nas widokami wspaniała dzika natura), przy zachodnim wietrze, „z pewną taką nieśmiałością” wybrałem polecaną Port Launay. Nie wierzyłem w 100%, że będzie dobrze osłonięta od wiatru. Stanięcie na kotwicy w SE części zatoki dało jednak dobre schronienie zarówno od W, a tym bardziej od N wiatrów. Kotwicowisko ma 3-4 m głębokości. Po prawej stronie zatoki pięknie położony, z dala od cywilizacji, otoczony przyrodą Ephelia Hillside Villas.

Z dinghy

Udany desant

Oferta

Podczas wchodzenia na kotwicowisko, po prawej stronie, zauważycie również charakterystyczny krzyż na skale, a po lewej żółtą, celowo przewymiarowaną ławkę. Można spokojnie kotwiczyć bliżej brzegu, poniżej łączącej je teoretycznej linii. Przy wchodzeniu trzymajcie się lewej części zatoki – tej bliższej ławki, gdyż przy krzyżu znajdują się duże kamienie, które były oznaczone żółtą boją, ale boja zdryfowała bliżej brzegu (stan na grudzień 2024).

Na kotwicowisku woda mętna do pływania. Co innego na plaży. Po lewej stronie zatoki, restauracja hotelowa („for guests only”) Seselwa i dostępny dla wszystkich bar Kabana.

Rozglądamy się

Ewidentnie jakiś turysta

Możecie spokojnie przespacerować się w prawo do końca plaży przed leżakującymi w cieniu palm gośćmi hotelowymi, a potem wchodząc w ten sam cień palm pomiędzy stolikami „lunchowymi”, wrócić za plecami tych gości, a ich apartamentami w postaci „chat” z basenem, do baru Kabana i…..spocząć w końcu.

Po lewej stronie, na brzegu agenci zapraszają na wycieczki motorówkami, na nurkowanie, wędkowanie itp. Tu również, nieco głębiej możecie coś małego na ząb wrzucić z food track’a. Około 200m drogą w głąb wysypy dojdziecie do małego, acz nieźle zaprowiantowanego, sklepu spożywczego.

Lunch time?

Po lewej (od morza), „lokaleskiej” części, operuje również Terry, co telefon zgubił i w grudniu 2024 jeszcze nie miał kolejnego. Czasami podpływa kajakiem do wizytujących jachtów i oferuje swój „barbecue set” za 300 SCR od osoby. Cena jak w turystycznej knajpie, ale na czymś trzeba zarabiać na tych turystach, no i „z gołą stopą w piasku” jest w cenie (czyli ceni się). Poza tym nawet jeżeli chcielibyście wydać więcej w restauracji hotelowej, to nie pozwolą Wam, bo tu tylko goście hotelowi jadają, choć pustkami świeciło. Wśród nich dużo rosyjskojęzycznych.

 

Zapowiada się dobrze

I gdzie mi będzie lepiej

Mahe – Baie Lazare
Dno w zatoce jest „denne” 😊, znaczy bardzo trudno jest znaleźć miejsce, aby kotwica dobrze trzymała. Trochę trawy morskiej, ale przede wszystkim dużo kamieni, po których kotwica szura. Po kilku próbach, jako tako (wymagający jestem w tym zakresie) udało nam się zakotwiczyć w  tej okolicy>>

Uważajcie na fejkowe „żółwie”, czyli dwie boje obok siebie przypominające ich skorupy, które przy wchodzącej do zatoki fali, chowają się regularnie pod wodę i są trudne do zauważenia (nie trudne do napłynięcia na nie) – gdzieś tutaj>>

Przy NW i W wiatrach w zatoce występuje fala, która przy brzegu rozbijana rafą, nadal tworzy duży przybój, który jedynie w NW części zatoki maleje.

Z kotwicowiska

W tych warunkach jedne z niewielu bezpiecznych miejsc, aby dopłynąć dinghy do brzegu znajduje się przy segmentowym, pływającym „resort’owym” pomoście tutaj>>  

Wejście dinghy w rozbujanej zatoce dostarcza emocji, gdyż w niedalekiej odległości z lewej i prawej załamuje się obok Was wysoka fala. Podchodząc do szczytu pomostu o godz. 10:00 rano trzeba było podnieść silnik, aby nie zahaczyć śrubą napędową o dno. Natomiast już o godz. 14:00 woda przybrała na tyle, że nie było już potrzeby unoszenia tego silnika.

Na brzegu czujna ochrona wita Was i od razu informuje, że znajdujecie się na „prywatnej reasort’owej ziemi”, ale możecie plażą iść w lewo do hotelu Kempiński
– ten sam Kempiński, który stoi niedaleko capitolu w Havanie na Kubie

Udany desant by dinghy…

…nie udał by się bez pro-obsługi

Tam do Kempińskiego

Niestety przejście w prawo w kierunku wioski wiązałoby się ze skorzystaniem z okrężnej drogi (ponoć niektórzy dają radę skrótem przez głazy nadmorskie). Tak więc przy palącym słońcu i zanikającymi na brzegu podmuchach wiatru, zrezygnowaliśmy z tej opcji na korzyść baru nad basenem Kempińskiego. Poza mną, bo postanowiłem pilnować tej „jako tako” kotwicy. Gości tu jak na lekarstwo, co nie przeszkadzało nam przy okazji „sipania” kolorowych drinków, wskoczyć, wyskoczyć, wskoczyć, wyskoczyć z błękitnego baseniku. Jak się później okazało przy płaceniu za „kolorowe”, obsługa zakładała, że my z „Kempinskiego”, no ale my to „Baliego” jak zeznaliśmy na końcu. I dobrze, że na końcu pytali, bo pewnie baseniku by dla nas nie było.

Przykładowe ceny:
300 SCR – kolorowy drink
5 500 SCR – podstawowy, 2 -osobowy pokój w Kempińskim

Tu dochodzę do wniosku, że musi istnieć jakaś zmowa cenowa, bo te same cyferki SCR obowiązywały również w innych tego typu rozpustnych miejscach, które odwiedziliśmy dotychczas.

Kempiński welcome to, bahama mama i jeszcze lu

Wyspa Ile Moyenne z Parkiem Narodowym Sainte Anne
Przy W-NW wiatrach zakotwiczyliśmy przy Anse Cimetiere po SE stronie wyspy, aczkolwiek kotwicowisko znajduje się również po NW stronie, bliżej Club Med Seychelles na wyspie Sainte Anne. W grudniu 2024, wieczorem odczuwalny był tu prąd morski w kierunku wyspy Victoria, który pomimo NW wiatru, ustawiał jachty rufami do wyspy. Dużo miejsca na kotwiczenie na głębokościach poniżej 10m, na całej szerokości kanału pomiędzy wyspami Saint-Anne  i Ile Moyenne z czystym dnem.

Kotwiczymy pomiędzy Saint-Anne  i Ile Moyenne

Oko na płycizny

Nadchodzimy

Park narodowy na Ile Moyenne z dużymi żółwiami lądowymi, które można karmić gałązkami, rozdawanymi na wejściu turystom przez obsługę daje dużo frajdy, aczkolwiek bardziej żółwiowo (i więcej i większe) jest na Curieuse przy wyspie Praslin. Żółwie są na wolności i poza samym wejściem, można jeszcze je spotkać podczas zwiedzania wyspy dookoła, które trwa około 1 godziny. Warto obejść wszystko ze względu na piękną przyrodę, plażyczki i widoczki roztaczające się dookoła.

Pierwsza sesja świąteczna

W drogę

I po drodze

Na koniec można usiąść w Jolly Roger Bar And Restaurant. Obok restauracji cumują łodzie turystyczne dowożące turystów do parku. Nasze dinghy wyciągnęliśmy na brzeg. Podejście było płytkie i nieco zafalowane. Konieczne jest uniesienie silnika jeszcze przed dopłynięciem do brzegu. Aby z kotwicowiska dostać się do parku, należy płynąć dinghy bliżej wyspy i wciąż uważać na elementy rafy.

Lunch time w Jolly Roger Bar And Restaurant

Przykładowe ceny:
250 SCR – opłata od osoby za kotwiczenie w parku narodowym
200 SCR – bilet wstępu na żółwiową Ile Moyenne
100 SCR – piwo
50 DCR – cola
350 SRC – lunch (z naszym zamówieniem podłączyliśmy się do grupy w wydaniu „all you can eat” i warto było)

Wyspa Silhouette
Kotwicowisko przy Marina La Passe, Silhouette
Aby wejść na tę „dziką” wyspę, potrzebujecie mieć wcześniej opłacone pozwolenie.
Za nas, po farcie, zrobił to armator w kwocie 20 USD od osoby.

W samym porcie jest bardzo mało miejsca. Cumuje tu max 10 jachtów motorowych, trzymanych głównie do obsługi turystów – przede wszystkim gości hotelowych. Z tego powodu, jedynie na co możecie ewentualnie liczyć, to wpłynąć do środka jachtem tylko po to, aby zabrać lub zostawić gości i natychmiast wypływać. Decyduje o tym Silhouete Island Manager z którym telefonicznie (tel. +248 284 58 02) powinniście uzgodnić Wasze ewentualne wejście jachtem do portu. W naszym przypadku nie zgodził się i pozostaliśmy na noc na kotwicowisku. Po lewej i po prawej stronie jest po jednym pomoście, w zasadzie przeznaczanym na „dock and go”. Na noc, jak ruch zamiera, to ewentualnie można zacumować. Więcej pomostów nie ma, stąd pozostałe jachty motorowe stają na długich cumach do skał i mooringów. Najbliższy, równoległy do plaży prom, ma rzucone, napięte cumy po obu stronach portu.

Wpływamy dinghy do Marina La Passe (nie „Jak zima w La Paz” Krajewskiego Seweryna). W tle jedyny na kotwicowisku – nasz Bali

W dość wietrzną z kierunku NE noc zakotwiczyliśmy na 10m głębokości na prawo od wejścia do portu. Dujący wiatr i szumiąca fala przybojowa, przy umiarkowanym długofalowym rozkołysie naszego Bali 4.8, dodawały grozy nocy.

W grudniu 2024 od tej strony wyspy na brzeg wchodziła dość wysoka fala przybojowa, która zahaczała o główki portu, a mocniej było ją widać jak załamuje się przy prawej główce. Bezpieczniej więc było wchodzić naszym dinghy przy lewej.

Ze względu na rafę, trudno jest zostawić dinghy na plaży, stąd zostawiliśmy je po prawej stronie portu, przy wysokim, odeskowanym pomoście, ale przy jego części najbliższej i równoległej plaży tak, aby nie przeszkadzać jachtom motorowym. Przy podchodzeniu i odchodzeniu pod nami pływał sobie rekin – taki nieco dłuższy od naszego dinghy.

Na lewo od mariny, wyglądający na dość nowy kompleks – La Belle Tortue Lodge & Restaurant
W grudniu 2024 nie było tu żywego turysty.
Na prawo natomiast, w odległości około 1,5 km od portu, funkcjonujący Hilton Seychelles Labriz Resort & Spa

Populacja wyspy to 20 osób plus obsługa hotelowa, a marina La Passe to jedyne skupisko ludzkie na całej wyspie. Sami sympatyczni i pomocni ludzie dookoła. Niestety rano pogoda nie sprzyjała zejściu na ląd, więc odpuściliśmy głębsze eksploracje i obraliśmy kurs na Mahe.

Okolica La  Passe – rekonesans wieczorową porą (bez bruneta)

Dziką Silhouette można przemierzać trekkingowo i udać się np. do atrakcyjnej północnej zatoki Mondon.
Z mariny La Passe zajmuje to w jedną stronę 2 godziny. Przy sprzyjających warunkach wiatrowych można zostawić piechurów w jednej zatoce, a odebrać w drugiej.

W Anse Mondon można również kotwiczyć. Na brzegu mała plaża w tle z gęstym lasem tropikalnym, palmami i niedużymi seszelskimi kamieniami. Jak tylko warunki wiatrowe pozwolą, to jest to jedna z lepszych miejscówek na postój jachtem „na dziko”. Polecam wejść w głąb lasu choćby na chwilę jak nie udajecie się na dalszy trekking, ale koniecznie w obuwiu za kostkę i z twardą podeszwą.

Inną ciekawą, krótszą opcją trekkingową jest wycieczka z mariny La Passe do długiej plaży Pointe Grand Barbe.

Jeżeli nie czujecie się „trekkingowcami”, to możecie zostać przy plażach na lewo i prawo mariny La Passe, ewentualnie przejść się niedaleko w lewo do Anse Lascars Beach.

Raczej nie ten zestaw na poważniejszy trekking

Zakończenie
Trasa
Nasza trasa i miejsca zostały zaznaczone na mapce tutaj>>

Z przyczyn logistycznych i pogodowych odbiega ona od zoptymalizowanego ideału. Dlatego zaznaczyłem tam również dodatkowe subiektywnie modelowe mapki na 10-dniowy i 7 dniowy rejs z początkiem na Mahe, które możecie wybrać w legendzie. Przy krótszych odcinkach, trasy te zakładają postój w ciągu dnia przy dodatkowej atrakcji, zanim spłyniecie gdzieś indziej na nocleg. Uwzględnione tu zostały również potrzeby swobodnego (bez uzależnienia od dinghy) wyjścia z jachtu na ląd wraz z możliwością prowiantowania jachtu w trakcie rejsu. Takich miejsc jest tu tylko trzy:
Eden Island Marina na Mahe – najwygodniejsza do prowiantowania
La Digue Marina – najatrakcyjniejsza turystycznie i na drugim miejscu jeżeli chodzi o wygodę i dostępność produktów do zaprowiantowania jachtu
Baza Dream Yacht Charter na Praslin – najmniej atrakcyjna z wymienionych tu trzech zarówno turystycznie jak i zaopatrzeniowo, choć dla nas wystarczyło….bo musiało. Doprowiantowanie było jeszcze w Eden Island Marina na Mahe).

Plan ten omija również mniej atrakcyjne wg autora „spoty”, choć zaznaczone zostały na mapce. Jak macie czas i wciąż siły, to odwiedźcie i te oczywiście.

Trochę brakowało tych żagli

Możliwości (również pogodowe, a wśród nich siła i kierunek wiatru) oraz Wasze chęci, będą w naturalny sposób odbiegać od tego „modelu”, który dla 10 dni wygląda następująco:
Dzień 1: Eden Island Marina – Ile Moyenne: 3 Mm, 0,5h
Dzień 2: Ile Moyenne – Anse Cocos: 30Mm, 5h
Dzień 3: Anse Cocos – Coco Island – Grande Soeur: 6Mm, 1h
Dzień 4: Grande Soeur – Round Island – La Digue Marina: 8Mm, 1,5h
Dzień 5: La Digue Marina – St.Pierre – Curieuse, Laraie Bay: 8Mm, 1,5h
Dzień 6: Curieuse, Laraie Bay – Anse Lazio – Cousin – Praslin DYC: 17Mm, 3h
Dzień 7: Praslin DYC – Silhouette, La Passe: 35Mm, 6h
Dzień 8: Silhouette , La Passe – Mahe, Port Launay: 15Mm, 3,5h
Dzień 9: Mahe Port Launay – Baie Lazare: 11Mm, 2h
Dzień 10: Baie Lazare – Anse Royale – Eden Island Marina: 22Mm, 4h

Model 7-dniowy proponuję taki:
Dzień 1: Eden Island Marina – Ile Moyenne – Anse Cocos: 33 Mm, 5,5h
Dzień 2: Anse Cocos – Coco Island – Grande Soeur: 6Mm, 1h
Dzień 3: Grande Soeur – Round Island – La Digue Marina: 8Mm, 1,5h
Dzień 4: La Digue Marina – St.Pierre – Curieuse, Laraie Bay: 8Mm, 1,5h
Dzień 5: Curieuse, Laraie Bay – Anse Lazio –  Silhouette, La Passe: 34Mm, 5,5h
Dzień 6: Silhouette, La Passe – Mahe, Port Launay: 28Mm, 4,5h
Dzień 7: Mahe, Port Launay – Beau Vallon Beach – Eden Island Marina: 20Mm, 3h
Jeżeli weźmiecie jacht w czarter na okres klasycznego tygodnia, to z powyższego nie płynąłbym na wyspę Silhouette.

Ze względu na grudniowe NW wiatry, przy niektórych z zaznaczonych „must see” miejscach na modelowej trasie nie udało nam się komfortowo zakotwiczyć (np. Anse Lazio). Dotarliśmy do nich podczas wycieczki lądowej. Oczywiście sytuacja będzie odwrotna od kwietnia do listopada przy przeważających SE wiatrach. Wtedy np. jak będzie wiało mocniej to raczej nie zakotwiczycie po wschodniej stronie La Digue, choć i nas tam pokołysało podczas pierwszej grudniowej nocy, gdy byliśmy osłonięci od NW wiatrów.

Jedzenie
Smakosze dobrej kuchni będą rozczarowani, Lepsze jedzenie znaleźć można po reasortach i hotelach o ile wejdziecie tam z zewnątrz. No, ale chyba nie o to chodzi za każdym razem. Najlepszym rarytasem będzie złowiona przez Was lub kupiona świeża ryba, rzadziej ośmiornica, a o karaibskich lobsterach możecie zapomnieć.

Zachęcam do samodzielnego wędkowania na Seszelach poza Parkami Narodowymi

Szybkie subiektywne, chronologiczne porównania typu „naj”:
1. Najlepsze miejscówki na żółwie lądowe: Curieuse, Ile Moyenne
2. Najatrakcyjniejsze plaże: Petite Anse, Grand Anse, Anse Cocos, Anse Patates (wyspa La Digue), Anse Lazio (wyspa Parslin), Baie Lazare, Port Launay (wyspa Mahe)
3. Najlepsze mariny jako takie: Eden Island Marina, Praslin przy Baie St Anna (DYC), La Digue. Koniec marin.
5. Najspokojniejsze kotwicowiska przy grudniowych, W-N wiatrach
Przy Praslin: Curieuse – Laraie Bay, obok bazy DYC  w Baie St Anne.
Przy Mahe: Anse Cimetiere pomiędzy wyspami Saint-Anne i Ile Moyenne
6. Najdziksza wyspa: Silhouette, chociaż…Aride trzeba by jeszcze rozpoznać

Skąd czerpaliśmy na to siłę

Co ze sobą zrobić ostatniego dnia na Mahe ?
Można pokręcić się po mieście Victoria (w tym ogród botaniczny), pojechać do destylarni rumu Takamaka (nic specjalnego) lub taksówką przeskoczyć przez góry do plaży Beau Vallon na północne wybrzeże.

Podsumowanie kosztów
Przykłady cen podałem powyżej. Teraz podsumowanie naszych kosztów.

7-21 grudnia 2024
Katamaran Bali 4.8 z płatnym skipperem
Armator: Dream Yacht Charter na wyspie Praslin
8+1 uczestników

To już prawie koniec

Wydatki wspólne:
18 650 EUR – wynajem katamaranu Bali 4.8 w grudniu 2024 na dwa tygodnie + wynajem skippera z Polski i jego koszty
4 500 EUR – kasa jachtowa dla 8 uczestników (zaprowiantowanie jachtu, wspólne transfery, cumowanie, parki narodowe, paliwo do jachtu)
23 150 EUR – wydatki wspólne razem
23 150 / 8 uczestników = 2 900 EUR wydatki wspólne na osobę.

Wydatki indywidulane:
900 EUR – bilet lotniczy Warszawa-Doha-Mahe-Doha-Warszawa
200 EUR – inne wydatki na miejscu (dla zaokrąglenia)

Total na osobę około: 2 900 + 900 + 200 = 4 000 EUR

Na koniec polecam jeszcze z tej serii:
„Seszele czy Karaiby – subiektywne, żeglarskie porównanie”>> – w trakcie procesu myśli TFUrczej

Do zobaczenia gdzieś w kolejnym raju

 

 

 

 

Pro-Skippers Group Sp. z o.o.

ul. Płochocińska 140 A
03-044 Warszawa

+48 22 243 09 00
info@pro-skippers.com

www.pro-skippers.com