Niektórzy nie znoszą dyżurów w kambuzie – przestrzeń i liczba kuchennych utensyliów nie zachęcają do demonstrowania swoich kulinarnych umiejętności. Jednak przez lata żeglowania przekonaliśmy się, że na jachcie nie trzeba żywić się puszkami i kanapkami. Oto kilka porad, jak na wodzie przygotować pyszne i wartościowe posiłki.
Na najekskluzywniejszych jachtach przestrzeń w kambuzie bywa całkiem spora, a wyposażenie przypomina „prawdziwą” kuchnię. Jednak na ogół wyposażenie jest skromniejsze, a wożenie ze sobą zestawu szefa kuchni mija się nieco z celem – zwłaszcza jeśli na miejsce lecimy samolotem, czyli zazwyczaj z ograniczonym bagażem. Lata praktyki nauczyły nas, jak ogarnąć kwestie jedzeniowe tak, by było smacznie, lokalnie i niewymagająco. W końcu nie płyniemy w wymarzony rejs po to, by stać przy parujących garach. Parę ograniczymy zatem do niezbędnego minimum.
Przygotuj listę zakupów
Jeżeli do swojego punktu startowego jedziesz samochodem, możesz zaopatrzyć się w podstawy już w Polsce – nie szalej jednak specjalnie, bo niektóre produkty z typowej listy zakupów kupisz równie tanio po drodze lub na miejscu, a często będą lepszej jakości. Wyjeżdżając na południe Europy nie kupuj przypraw, puszek sosu pomidorowego czy makaronu. Wszystkie te produkty, które często są podstawą żeglarskiej kuchni możesz spokojnie kupić dopiero na miejscu, choć oczywiście odradzamy zakupy w sklepach koło mariny. Wystarczy jednak zajrzeć do jakiegokolwiek pobliskiego supermarketu lub większego sklepu spożywczego, by odkryć sporo pyszności.
Przede wszystkim skonsultuj się z resztą załogi i zrób porządną listę zakupów, która uwzględni wszystkie smaki, niesmaki i zachcianki. Sprawdza się też opcja wymiany uwag na temat tego, czego zdecydowanie nie zjedzą załoganci lub czy nie planują żywić się wyłącznie w restauracjach – co nie jest oczywiście pomysłem najgorszym, ale czasem mało wykonalnym. Zróbcie żelazną listę zapasów uwzględniającą wszystkie gusta i potrzeby, ale nie przesadzajcie z zaopatrzeniem – chyba że wyjazd jest naprawdę budżetowy i pakujecie rzeczy proste do przygotowania i niewymagające szczególnych starań.
Kupuj lokalnie!
We Włoszech naprawdę warto kupić makarony lokalnych producentów – bywają o niebo lepsze i tańsze niż polskie produkty. To samo można powiedzieć o sosach pomidorowych, a tak w zasadzie to o pomidorach z puszki, bo gotowce – choć praktyczne – nie zastąpią samodzielnie doprawionych sosów. Najlepszym rozwiązaniem w sezonie jest jednak kupowanie świeżych pomidorów – najlepiej na lokalnych targach. Owszem, bywa drożej, ale smaki są niepodrabialne. Dotyczy to wszystkich warzyw, owoców i ziół oraz lokalnych specjałów – serów i wędlin. Wystarczy dobry chleb i śniadania z głowy. My kupujemy też mnóstwo jajek – poranna jajecznica czy jajka na miękko z widokiem na wschód słońca to królewski posiłek.
W każdym miejscu nad morzem od razu spróbujcie wyśledzić kutry rybackie lub targ rybny. Owoce morza mogą przez cały czas wyjazdu stanowić podstawę diety załogi, a w przygotowaniu są banalnie proste. Wszelkie skorupiaki można gotować w białym winie i obsypać ziołami, ostrygi tradycyjnie pożeramy na surowo – chyba że wolicie zgrillowane lub z patelni, bo nie każdy przepada za taką konsystencją. Najdłużej gotuje się ośmiornicę, ale jeśli zamarynujecie ją w ziołach, można spokojnie ją podsmażyć na patelni lub przypiec na grillu i dodać do makaronu lub pochłonąć z warzywami.
Grill, garnek i patelnia – podstawy gotowania
No właśnie – grill. Z pewnością zadajecie sobie pytanie, jak niby grillować na jachcie. Ten proceder serdecznie odradzamy, za to na brzegu można szaleć do woli. W większości sklepów lub na stacji benzynowej można dostać jednorazowe grille i zaopatrzyć się w kilka sztuk. Znanym lifehackiem jest też zapakowanie do walizki… kratki z piekarnika. Ułożona na dnie walizki nie zajmuje miejsca, a mieści się idealnie. Wystarczy kupić węgiel, wykopać na plaży dołek i ułożyć nad nim kratkę. Nie zapomnijcie tylko szybko jej potem wyczyścić, bo pozostawiona na kilka dni staje się straszliwym wyzwaniem.
Patelnia pozwoli na jajeczne szaleństwo o poranku – ze świeżymi pomidorami można się pokusić nawet o zrobienie modnej i pysznej szakszuki – lub usmażenie szybkich naleśników. Do nich najczęściej robimy nadzienie z lokalnych serów i warzyw. Jeśli nie chce nam się grillować lub nie ma do tego warunków, doskonale usmażona świeża ryba, która jeszcze o świcie przemykała między falami, będzie smakować jak ambrozja.
Wszystkie makarony – pod warunkiem, że ugotowane al dente – będą idealnie smakować ze świeżymi warzywami, muszlami, a nawet z samą dobrą oliwą i ziołami oraz czosnkiem. Zamiast pomidorów z puszki można na szybko i niedbale posiekać świeże – pycha! Wszystko to można dostać za grosze, a jedzone na pokładzie z widokiem smakuje jak w pięciogwiazdkowej restauracji. W solidnym garnku można ugotować całkiem sporą ośmiornicę, muszle w winie, makaron oraz zblanszować warzywa.
Smacznego!