Zapraszamy Was na relację naszego klienta z majowego rejsu po norweskich fiordach. Radek zorganizował tę wyprawę z największą dokładnością na specjalną prośbę swojej żony, która pierwszy raz zdecydowała się na rejs „po zimnym”. Jeżeli jesteście ciekawi ich wrażeń oraz tego, czy Małgosia zamierza powtórzyć taką przygodę, czytajcie dalej…

 

Autor: Radosław Weiss
Od lat swoją żeglarską pasję dzielę pomiędzy rodzinne rejsy „z drinkiem z palemką” i te po trochę zimniejszych wodach. Jak dotąd w tych drugich nikt z mojego najbliższego grona rodziny ani przyjaciół nie chciał mi towarzyszyć. Jakież było moje zdziwienie, gdy po ponad 20 latach takiego stanu rzeczy, moja żona Małgosia oznajmiła: „Planuj rejs po zimnym, płynę z tobą”. Chcąc znacząco zwiększyć szansę, że pierwszy zimniejszy rejs nie okaże się ostatnim, wybór miejsca był dość oczywisty. Surowa przyroda Norwegii, niekończące się fiordy i trafiające wprost do morza wodospady dają gwarancję niezapomnianych widoków. Dodatkowo fiordowe wybrzeże zapewnia możliwość znalezienia schronienia w przypadku trudniejszej pogody i oczywiście zdecydowanie zmniejsza zafalowanie. Sporym wyzwaniem okazało się znalezienie jachtu. W rejon ten pływa sporo polskich jachtów w wieloetapowe rejsy, ale dostępne są tylko ze skipperem i na konkretnej trasie. Typowo charterowych jachtów w Norwegii jest bardzo mało. Okazało się jednak, że w Stavanger swoją niewielką bazę posiada firma Dream Yacht Charter, z której usług zdecydowaliśmy się skorzystać za pośrednictwem Pro-skippers.

Dla naszej skromnej czteroosobowej załogi wybraliśmy jacht Sun Odyssey 42DS w zabudowie dwukabinowej i co w tym rejonie jest oczywistością z ogrzewaniem webasto.


Dzień 1 Amoy Marina – Kvitsoy przejęcie jachtu (15 NM)
Na lotnisku Stavanger, po locie Wizz Airem z Krakowa, wylądowaliśmy około godziny 16.00. Poza sezonem letnim na wysepkę Amoy, gdzie znajduje się baza DYC, w weekendy nie kursują autobusy, więc do mariny dostaliśmy się taksówką zamówioną dla nas przez Terje, Base Managera DYC. Okazało się, że nasz jacht jest oddawany w czarter po raz pierwszy od czasu wybudowania go w 2008 roku. Jednostka, mimo wieku, była w doskonałym stanie, lepszym od niektórych prawie nowych łódek czarterowanych przeze mnie na Morzu Śródziemnym. Odbiór jachtu przebiegł bardzo sprawnie. Mimo że pierwotnie nie planowaliśmy na ten dzień wieczornego wyjścia, to około 19.00, wiedząc, że do zachodu słońca pozostały jeszcze 4 godziny, zdecydowaliśmy się oddać cumy i popłynąć na zachwalaną przez Terje, a odległą jedynie 15 NM, wysepkę Kvitsoy. Wyspa otoczona jest wianuszkiem szkierów i planując podejście, ma się wrażenie szukania drogi w labiryncie, gdzie tylko nieliczne przejścia mają wystarczającą głębokość.


Dzień 2 Kvitsoy – Rosendal (70 NM)
Pierwszym celem na trasie naszego rejsu był lodowiec Folgefonna, do którego zamierzaliśmy odbyć trekking, cumując przy Sundal, kempingu położonym głęboko w Hardangerfjord.
Startując z Kvitsoy,mieliśmy do pokonania około 100 NM, więc na trasie wybraliśmy kilka potencjalnych opcji na nocny postój, do wyboru w zależności od warunków wiatrowych i właściwości nautycznych jachtu. Hardangerfjord to przepiękny prawie 180-kilometrowy fiord, drugi pod względem długości w Norwegii i piąty na świecie. Wczesnym wieczorem stanęliśmy w malowniczym Rosendal, spotykając w marinie polski kecz s/y Patagonia płynący w jednym z etapów wyprawy na Grenlandię.
Miasteczko Rosendal okazało się regionalnym centrum turystycznym, do którego kursują promy z Bergen, ale na szczęście w maju tamtejsze piesze szlaki świeciły jeszcze pustkami.

Dzień 3 Rosendal – Sundal – Jondal (33 NM)
Na kolejny dzień do Sundal pozostał nam już tylko króciutki 15-milowy odcinek i około 11.00 byliśmy na miejscu. Niewielka keja, na maksymalnie dwa jachty, pomimo zaproszenia kierowanego do żeglarzy na stronie kempingu, nie sprawiała wrażenia bezpiecznego miejsca do cumowania. Ponieważ jednak byliśmy sami, udało się ustawić bezpiecznie jacht na kilkugodzinny postój. Spacer nad jezioro Bondhusvatnet z widokiem na język lodowca Folgefonna zajął nam w tę i z powrotem około 4 godzin. O tej porze roku pewnie byłoby to trudne, ale z perspektywy czasu wszyscy trochę żałujemy, że nie wybraliśmy dwa razy dłuższej trasy pod sam lodowiec. Po powrocie ruszyliśmy dalej w głąb Hardangerfjord, stając na nocleg w porcie Jondal.

Dzień 4 Jondal – Langevåg (55 NM) –
Kolejny dzień naszego rejsu to początek drogi powrotnej w stronę archipelagu Stavanger i tamtejszych fiordów. Wstępnie zakładaliśmy dopłynięcie do Haugesund. Po wyjściu na szerszą część fiordu stabilny fordewind dawał nam dobrą prędkość, jednak późnym popołudniem pogarszające się warunki, wiatr wzmagający się powyżej 30 węzłów z tendencją wzrostową skłoniły nas do znalezienia alternatywnego portu jeszcze przed opuszczeniem Hardangerfjord. Nasz wybór padł na niewielki porcik Langevåg położony w głębi kilkukilometrowej odnogi fiordu.

Dzień 5 Langevåg – Stavanger (48 NM)
Już wieczorem poprzedniego dnia widać było, że liczące niespełna 750 mieszkańców Langevåg przygotowane jest do obchodów Dnia Konstytucji, który jest najważniejszym i powszechnie celebrowanym świętem państwowym Norwegii. Z wielką ciekawością z samego rana dołączyliśmy do tłumnie zbierających się obok przystani jachtowej mieszkańców. Po serii przemówień, z których nic nie zrozumieliśmy, ruszyliśmy z pochodem przez miejscowość. Małgosia zachwycała się kolorystyką i ozdobami bunadów, czyli tradycyjnych norweskich strojów. Jak dowiedzieliśmy się od poznanych w pochodzie tubylców, nowy bunad może kosztować od 25 do 100 tysięcy koron (10 do 40 tysięcy złotych) i przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. Po zakończeniu części oficjalnej skorzystaliśmy z zaproszenia na festyn, na którym serwowano kilka lokalnych dań. Po lunchu wyruszyliśmy w stronę Stavanger. Po 8 godzinach żeglugi przy fordewindowo baksztagowym wietrze 3-4 B zacumowaliśmy w marinie w centrum czwartego co do wielkości miasta Norwegii. Wieczorny spacer po mieście pokazał nam, że Dzień Konstytucji obchodzony jest nie tylko uroczyście, ale jest także suto zakrapiany niezależnie od wieku czy płci świętujących.


Dzień 6 Stavanger – Jørpeland (54 NM)
Ostatnie dwa dni rejsu zarezerwowaliśmy na penetrowanie okolic Stavanger, a w szczególności Lysefjord. Ten ponad 40-kilometrowy fiord słynie z niemal pionowych, granitowych klifów miejscami osiągających wysokość 1000 m. Leżący wokoło jednej trzeciej długości fiordu Preikestolenw z charakterystyczną płaską półką skalną o wymiarach 25 × 25 m jest jednym z najbardziej rozpoznawalnym miejsc w Norwegii. Muszę przyznać, że słynna Pulpit Rock zawieszona 600 m nad poziomem morza jest z pokładu trudna do wypatrzenia.
W wielu miejscach ściany fiordu wbijają się pionowo poniżej poziomu wody, co sprawia, że na wyciągnięcie ręki można podpłynąć do spadających wprost do morza wodospadów. Myślę, że znany z opowieści podróżnik, któremu „fiordy z ręki jadły”, musiał zwiedzać właśnie Lysefjord. Na noc popłynęliśmy do miejscowości Jorpeland, która podobnie jak pobliskie Tau, stanowi bazę wypadową do pieszych wycieczek na Preikestolen.

Dzień 7 Jørpeland – Amoy Marina (15 NM)
Na ostatni dzień plan zawierał tylko dwa punkty: trekking na Pulpit Rock i powrót do mariny.
Pieszy szlak rozpoczyna się w Preikestolen Base Camp odległym około 9 km od Jorpeland. Na miejsce można dojechać autobusem. Bilet w obie strony to koszt 205 NOK, ale wybierając się w grupie, wygodniej i taniej jest skorzystać z taksówki, której cenę w jedną stronę uzgodniliśmy na 350 NOK. Podejście nie jest specjalnie wymagające, około 4 km w jedną stronę i przewyższeniach 500 m. Trzeba jednak pamiętać, że jest to bardzo popularne miejsce. My, wyruszając o 8.30, na szczycie spotkaliśmy kilkanaście osób, jednak schodząc w dół, mijaliśmy już tłumy dowożone kolejnymi autokarami. Trudno mi sobie wyobrazić, jak wygląda to miejsce w szczycie sezonu turystycznego. Na popołudnie pozostała już tylko kilkugodzinna halsówka do mariny Amoy, tankowanie i zdanie jachtu.
Wszystkie plany udało się zrealizować, w tym ten najważniejszy: Małgosia już myśli o kolejnych zimnych destynacjach.

 

Też chcesz popłynąć w taki rejs? Z chęcią Ci pomożemy!
Czarter jachtu na kilka sposobów:
https://czartery.pro-skippers.com/ – wyszukaj samodzielnie jacht w intersującej Cię destynacji
+48 22 243 09 00 – zadzwoń i zapytaj o szczegóły czarteru
info@pro-skippers.com – napisz do nas w sprawie czarteru

Na początek co musisz wiedzieć to kiedy, gdzie i ile osób chcesz zaprosić na pokład? Mając te dane jesteśmy w stanie przygotować Ci wstępną ofertę.

Pro-Skippers Group Sp. z o.o.

ul. Płochocińska 140 A
03-044 Warszawa

+48 22 243 09 00
info@pro-skippers.com

www.pro-skippers.com